Czy nauczyciele masowo uciekają na emerytury?
REKLAMA
REKLAMA
Nauczyciele nie uciekają masowo na emerytury
Z danych ZUS wynika, że od czasów pandemii spada liczba nauczycieli odchodzących na emeryturę i świadczenia kompensacyjne. Powodów jest wiele ‒ jeden z nich to nauczanie zdalne. Wbrew pozorom taka forma pracy odpowiada wielu starszym pracownikom szkół. Kolejny ‒ dyrektorzy zachęcają nauczycieli seniorów do dalszej pracy, bo brakuje młodych.
REKLAMA
Samorządy, ale też związkowcy alarmują, że w ostatnich trzech latach nauczyciele masowo odchodzą na emerytury, renty lub korzystają ze świadczenia kompensacyjnego. DGP sprawdził, jak wygląda rzeczywistość.
ZUS podliczył
REKLAMA
Z wyliczeń ZUS, jakie dostaliśmy, wynika, że liczba nowo przyznanych emerytur dla nauczycieli (bez nauczycieli akademickich) w 2019 r. wynosiła 1,6 tys. zł, w 2020 r. 0,7 tys., a w tym roku (do czerwca) zaledwie 0,2 tys. Nauczyciel, który przechodzi na emeryturę, może legalnie dorabiać w placówkach oświatowych na pół etatu i otrzymać dodatkowe uposażenie.
ZUS podzielił się z nami też danymi dotyczącymi świadczeń kompensacyjnych, które pozwalają na wcześniejsze odejście z pracy, ale pod warunkiem niepodejmowania pracy w oświacie. W tym roku z takiego prawa może skorzystać kobieta w wieku 55 lat, w przypadku mężczyzn jest to 59 lat. O ile w 2019 r. na świadczenia kompensacyjne przeszło 3,8 tys. nauczycieli, a w 2020 r. ‒ 3,5 tys., o tyle w tym roku (do czerwca) zaledwie 700.
‒ Te dane ZUS pokazują, że nauczyciele nie chcą czekać na nabycie praw do pełnej emerytury i decydują się na wcześniejsze zakończenie swojej kariery zawodowej – zauważa Grzegorz Pochopień z Centrum Doradztwa i Szkoleń OMNIA, były dyrektor departamentu współpracy z samorządem MEN. Dodaje, że z pracy w szkołach odchodzi mniej niż 1 proc. nauczycieli. ‒ Mówienie więc, że zjawisko to ma masową skalę, jest nieuprawione – dodaje.
Dla pełnego obrazu zapytaliśmy ZUS również o liczbę nauczycieli przechodzących na rentę z powodu niezdolności do pracy. Tu trend jest stały – od 2019 r. z takiego świadczenia korzysta mniej więcej 100 osób rocznie.
Dyrektorzy przyznają, że nauczyciele odchodzą na wcześniejsze świadczenia, bo mają dość pracy za niską płacę. Przyznają, że góra odejść w 2019 r. mogła być spowodowana wygaszaniem gimnazjów i rozczarowaniem proponowaną pracą w szkole podstawowej lub liceum.
Odchodzą lub przechodzą
Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP) przekonuje jednak, że sytuacja kadrowa w oświacie jest dramatyczna (nawet w sytuacji spadającej liczby nauczycieli korzystających ze świadczeń) – mimo zbliżającego się roku szkolnego wciąż jest ok. 15 tys. nieobsadzonych etatów.
‒ Jeśli pozostaną wolne, to dyrektorzy szkół będą namawiać swoich pracowników, aby brali godziny ponadwymiarowe i pracowali ponad normę. A tak nie powinno być. Nauczyciel powinien godnie żyć w ramach podstawowego etatu. Inaczej taki natłok zadań odbija się na jakości pracy – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP. Jego zdaniem mniejsze zainteresowanie nauczycieli kończeniem aktywności zawodowej świadczy tylko o tym, że brakuje chętnych do nauczania i dyrektorzy za wszelką cenę namawiają ich do pozostania w zawodzie.
Andrzej Antolak, nauczyciel i członek Rady Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” Regionu Środkowo-Wschodniego, nie kryje jednak zaskoczenia danymi ZUS. – Może to efekt pracy zdalnej w trakcie pandemii? Może nauczyciele, mimo że starsi i można by podejrzewać, że będą mieć problem z prowadzeniem lekcji w takiej formie, po prostu ją polubili. Z drugiej strony, pandemia i zajęcia online pozbawiały ich wynagrodzenia dodatkowego za godziny ponadwymiarowe i zastępstwa. To natomiast odbija się na wynagrodzeniu i wysokości emerytury – zauważa.
Niezależnie od polityki prowadzonej przez dyrektorów szkół i namawiania do dłużej pracy, to i tak jest grupa nauczycieli, którzy odchodzą z zawodu, przekwalifikowują się i szukają pracy w innych zawodach. W efekcie sami starsi nauczyciele, pracując nawet po półtora etatu, nie mają możliwości wypełnienia wszystkich brakujących wakatów. Dyrektorzy przyznają, że poszukiwanie pracowników będzie trwało do końca września, a nawet dłużej.
Naturalne ruchy kadrowe
Jak podkreśla resort edukacji, największy problem ze znalezieniem nauczycieli jest w dużych aglomeracjach. Ale i tak w liczbie brakujących nauczycieli nie widzi niczego nadzwyczajnego.
‒ Analogicznie do lat poprzednich występują naturalne ruchy kadrowe. W 2019 r. (według stanu na 30 września 2019 r.) rozwiązanie stosunku pracy dotyczyło ponad 33 tys. etatów. W 2020 r. ( do 30 września 2020 r.) było to 28,1 tys. ‒ wylicza Anna Ostrowska, rzecznik pasowy MEiN.
I podkreśla, że liczba etatów zatrudnionych na koniec września 2020 r. na podstawie Karty nauczyciela wzrosła o ponad tysiąc i wynosi obecnie 609,8 tys.
‒ Główny problem to brak napływu młodych nauczycieli. Z tego względu są potrzebne zmiany w polityce zatrudnieniowej. Ale te przygotowywane przez resort edukacji będą zachęcać do przejścia na emeryturę albo spowodują masowy exodus młodszych pracowników szkół – ocenia prof. Antoni Jeżowski z Instytutu Badań w Oświacie, dyrektor szkoły i samorządowiec.
Jego zdaniem nikt łącznie z ministerstwem nie prowadzi faktycznego monitoringu fluktuacji wśród pracowników oświaty. A to jest niezbędne do realnej oceny sytuacji kadrowej w szkołach. ©℗
REKLAMA
REKLAMA